ROZDZIAŁ CZWARTY
Chris
Śnię o pięknym letnim dniu. Zielonym parku, kolorowych kwiatach i nim. Śnię o chłopaku, którego widuję w snach od jakiegoś czasu. Czekoladowe oczy, czarne, kręcone włosy, dobrze zbudowana sylwetka i ten jego niebiański uśmiech, dla którego mógłbym zabić.
Idzie w moją stronę, a ja czuję się jak w niebie. Nie czuje rumieńców na twarzy, ale i tak jestem podniecony i… Chętny. Chciałbym teraz rzucić mu się w ramiona. Wypłakać się i opowiedzieć o całym dniu, który dla mnie już się skończył, a dla innych dopiero się zaczyna. Stoi naprzeciw mnie i widzę, że jego czekoladowe oczy są pełne bólu. Wyciągam rękę, a przez jego twarz przechodzi cień uśmiechu. Uśmiechu, za który mógłbym zabić. Chwyta mnie za nią i przyciąga mocno do siebie uniemożliwiając jakąkolwiek czynność.
Stoimy wtuleni w siebie przez jakiś czas i nie chcę odchodzić. Nie chcę się budzić. Nie chcę wrócić do tej szarej rzeczywistości, w której moje życie jest beznadziejne. Chcę zostać tutaj. Przy chłopaku z moich snów. Chcę czuć jego słodki zapach, jego dotyk i magiczną atmosferę, która szybuje wokół nas nie pozwalając czemukolwiek się do nas zbliżyć.
Głowę mam przyciśniętą do jego klatki piersiowej i jedną ręką dotykam piersi, by wyczuć bicie jego serca, które tak bardzo mnie podnieca. Czuję jak biję w ten nasz magiczny rytm i wiem, że on pragnie mnie tak samo jak ja go. Wiem to, bo nasze serca wybijają idealny rytm, nawzajem się dopełniając. Wiem to, bo czuję jego wzwód. Przycisnął mnie tak mocno do siebie, że nie mogłem się ruszyć. Jedyne co czułem to jego słodki zapach, niebiański dotyk, bicie naszych serc i jego rosnący wzwód.
Odchyla mi lekko głowę do tyłu i patrz mi w oczy nic nie mówiąc. Nachyla się całuje mnie w czoło, po czym chwyta moją głowę i zaczyna delikatnie całować moje usta. Czuć jego usta na swoich to coś niewyobrażalnie przyjemnego. Mimo, że to sen, to i tak czuję wszystko jakbym śnił na jawie. Nie chcę się budzić. Chcę tylko, aby on mnie tak całował przez wieki.
Wszystko dzieję się powoli. Dotyk i pocałunek trwa wiecznie i nie obchodzi mnie, że to sen. Ale tak jak każdy inny sen, ten musi się skończyć i tego się boję. Nie chcę się budzić bez niego u boku. Nie chcę przez całe życie iść sam, a z nim spotykać się tylko w snach, w których czuje się pewien siebie i tak… Nieswojo.
Nagle zaczynam słyszeć dzwonek do drzwi i wszystko zaczyna znikać. Chłopak uśmiech się na pożegnanie, a w jego oczach kryją się łzy, których pewnie zaraz ujrzą światło dzienne. Spoglądam w górę i widzę jasne światło. Ostatni raz spoglądam w dół by ujrzeć mojego wybranka, ale go już tam nie ma. Mój sen przestał istnieć, i wracam teraz do beznadziejnej, szarej rzeczywistości.
Otwieram oczy i natychmiast sięgam po telefon by sprawdzić, która jest godzina. Jest pięć po osiemnastej. Spoglądam na drzwi i już wiem, kto stoi za nimi. Owijam się kocem i dreptam do drzwi nie zważając na to jak wyglądam. Chwytam za klamkę i z lekkim przerażeniem otwieram leniwie drzwi.
Darren już zdążył się odwrócić i zejść ze schodków prowadzących do domu, ale gdy tylko usłyszał dźwięk otwierających drzwi natychmiast się odwrócił. Spojrzał na mnie i jakby odetchnął z ulgą. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech i gdy zbliżał się coraz bardziej drzwi miałem ochotę uciec. Jeszcze nikt tak na mnie nie działał. Nikt poza chłopakiem z moich snów, który pewnie żyję gdzieś na drugim końcu świata nie mając pojęcia o tym, że ktoś taki jak ja śni o nim co noc.
- Cześć- powiedział podnosząc rękę w geście przywitania.- Myślałem, że się obraziłeś i nie masz ochoty ze mną gadać…
Podniosłem rękę dając mu znać by przestał. Już raz słyszałem to wszystko, więc nie chciałem słucha tego znów. Odszedłem do drzwi i ruszyłem w stronę kanapy widząc kątem oka, że Darren niepewnie wchodzi do domu i delikatnie zamyka za sobą drzwi.
- Mieszkam sam- powiedziałem siadając na kanapie i ogarniając jakoś stolik i resztę okolicy.- Nie musisz być taki delikatny.
- Nie chciałem trzaskać- uśmiechnął się ściągając kurtkę.- Widać, że spałeś, więc nie chcę teraz być jakoś specjalnie głośno.
- Spoko- uśmiechnąłem się i nadal nie mogłem uwierzyć, że ON jednak tutaj przyszedł.- Posprzątam, a potem pójdę po zeszyt i możemy zaczynać.
- Spoko, poczekam. Czekałem pięć minut przed drzwiami, więc poczekam jeszcze pięć- zaśmiał się i podszedł do kanapy kładąc torbę przy niej. Podniósł ze stolika resztkę lodów, po czym spojrzał na misia.- Depresja?
Zacisnąłem usta w ciężkiej linii zwijając koc i spuściłem głowę w dół. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Przecież nie powiem mu, że zalałem się łzami, bo ktoś przebił mi opony w samochodzie i dorzucił ładny prezent w postaci przerobionych zdjęć.
W moich oczach zaczęły się wzbierać łzy i nie wiedziałem co mam zrobić. Szybko zwinąłem koc i położyłem go na kanapie mrugający oczami by powstrzymać łzy.
- Hej, wszystko okej?- zapytał podchodząc do mnie.- Nie wyglądasz najlepiej. Coś się stało?
Nie wytrzymałem. Runąłem na ziemię zalany łzami. Zwinąłem się w kulkę i zacząłem szlochać jeszcze głośniej. Zrobiło mi się strasznie zimno, a przed oczami zaczęły mi migać czarne plami, które powoli zasłaniały mi wszystko co widziałem. Słyszałem stłumiony głos Darrena. Chyba krzyczał moje imię, a ja nie byłem w stanie mu odpowiedzieć. Nie byłem w stanie się ruszyć. Zemdlałem.
Santana
Siedzę na tej nudnej imprezie od kilku minut i już mam jej dość. Nie wiem po jaką cholerę zapisywałam się do cheerleaderek skoro i tak robię tylko za tło. Kilka salt, szpagat i miejsce w środku piramidy, kiedy tam „najbardziej utalentowana” pokraka, która nawet nie umiem wody wlać do czajnika stoi na czubku piramidy i szczery te swoje ząbki.
A jeśli już mowa o tej jędzy, to gdzie ona jest? Widziałam ją tylko jak wchodziła do domu, a potem od razu znikła. Dziwne.
Rozejrzałam się po pokoju, w którym trwa całą impreza i nigdzie jej nie znalazłam. Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy to to, że teraz pewnie jest zamknięta w swoim różowym pokoiku i pieprzy się ze swoim głupim facetem, który nie umie odróżnić piłki od balonu. Ale o dziwo on ze swoją ekipą zombie jest tutaj i co więcej, idzie w moją stronę.
Jezu.
- Siema kotku- powiedział David siadając na miejscu obok mnie i obejmują mnie ramieniem.
- Cześć- uśmiechnęłam się słodko i zbliżyłam się do niego tak, że teraz moja twarz była niedaleko od jego twarzy.- Jeśli jeszcze chcesz obmacywać baloniki swojej dziewczyny, to lepiej zabierz to Twoje ręko podobne coś, albo Ci je zmiażdżę. Rozumiesz?- szepnęłam.
David zaśmiał się i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie. Kurde, co on wyprawia?
- Jesteś taka zabawna kotku- przejechał mi dłonią po policzku, a ja o mały włos nie zwymiotowałam. Ale z drugiej strony skoro on chce się bawić, to przecież nie będę grać niedostępnej. Może w końcu się coś ruszy na tej imprezie.
- Ja jestem zabawna, a Ty seksowny i gorący- przegryzłam wargę i patrząc na niego swoim uwodzicielskim wzrokiem położyłam mu dłoń na klatkę piersiową i zaczęłam zjeżdżać coraz niżej. Czułam jak się spina i słyszałam jego przyśpieszony oddech i gwiazdy jego kolegów. Spojrzałam na nich i powoli oblizałam górną wargę. Wszyscy zaczęli gwizdać jeszcze głośniej, a to dopiero początek. Niech się kochaniutki David przekona co dla niego zaplanowałam.
- Zrobiło się strasznie tłoczno, nie sądzisz kotku?- zapytał David odgarniając mi kosmyk włosów na ucho.
Spojrzałam na niego, po czym na jego kolegów i znów powoli oblizałam dolną wargę. Ich miny mówiły same za siebie. Chłopcy byli napaleni i nie zdziwiłabym się jakby zaraz znaleźli sobie jakieś napalone, puste cheerleaderki i zaczęli się z nimi rżnąć w łazience czy w pokoju.
- Chodźmy na górę- szepnęłam do ucha Davidowi.- Znajdziemy jakiś wolny pokój i będę mogła zacząć zabawę.
- No i to mi odpowiada- jego oczy były rozpalone pożądaniem, a miejsca w spodniach robiło się coraz mniej.
Wstałam i poprawiłam swój uniform po czym chwyciłam go za rękę. Chłopak wstał i przyciągnął mnie do siebie obejmując moje plecy i zjeżdżając rękoma coraz niżej. Złapałam go za ręce i podsunęłam je od moich pleców.
- Jeszcze nie teraz, nie teraz- szepnęłam uwodzicielsko i poczułam jak wzdryga się na dźwięk mego głosu.- Idę jeszcze do toalety, a Ty ruszaj już do pokoju i przygotuj się, bo to co tam zobaczysz będzie Ci towarzyszyć do końca życia.
Mrugnęłam do niego oczkiem, posłałam buziaczki jego kolegom i odeszłam próbując ruszać pupą jak nasza wspaniała Lucy. Odchodząc słyszałam jak każdy z nich komentuje to co się stało i to, że pozwoliłam mu się uwieść. Durnie.
Oczywiście to, że idę do łazienki było jednym wielkim kłamstwem tak jak to, że się z nim teraz zabawię. Chociaż to drugie to po części prawda. Ja się zabawię, ale on niestety nie. Nie wiem na co liczą dzisiejsi chłopcy, ale ode mnie na pewno tego nie dostaną.
Weszłam dyskretnie do kuchni mijając obleśnie całujące i macające się szkolne pary. A pomyśleć, że mogłam być jedną z nich. Fu! Zaczęłam szukać czegoś, co pomogłoby mi związać tego debila i dać mi się nim zabawić.
Wszędzie są jakieś płatki odchudzające, krzyże i inne pierdoły, którymi może się zajmować rodzina tej suki. Nic innego im w głowie tylko ranne wyjście do kościoła całą kochając się rodzinką, wspólne niedzielne obiadki i pokazywanie całemu światu, że to rodzina idealna. Aż się rzygać chce.
W szafce z narzędziami znalazłam kilka metrów dość grubego sznura, którego pewnie ten mięśniak tak szybko nie przerwie. Teraz tylko trzeba poszukać czegoś, czym go obrzucę, a potem lecieć na górę. Wychodząc z kuchni zauważyłam dużą torbę psiej karmy i to ona dała mi pomysł na nową zabawę. Szybko zaczęłam szukać jakiegoś woreczka, do którego mogłabym zapakować trochę karmy. Gdy znalazłam woreczek i zapełniłam go psią karmą szybko ruszyłam na górę tak, aby nikt nie widział co trzymam w ręku. Jeszcze ktoś mógłbym mnie przyłapać i cały plan szlag trafi.
Idę korytarzem i szukam pokoju, w którym mam się zabawić z tym palantem. Gdyby jeszcze zostawił po sobie jakiś ślad lub coś. Chcesz śladu Santano? To go otrzymujesz. Przed drzwiami do jednego z pokoi stoją jego buty. Otwieram powoli drzwi i wkopuję je do środka, a sama stoję na korytarzu.
- David?- pytam lekko ściszonym głosem, aby kogoś czasem nie przestraszyć. Na szczęście odpowiada mi osoba, której szukam.
- Jestem w łazience- krzyczy.- Rozbiorę się i zaraz do Ciebie przyjdę kotku.
Nic nie odpowiadam i tylko wchodzę do pokoju szybko chowając wszystkie rzeczy pod łóżko. Gdy stoję przed lustrem i poprawiam dekolt góry mojego uniformu z łazienki wchodzi David w samych bokserkach. Co dziwne nie chce mi się rzygać.
W lustrze widzę jak szczerzy się do mnie. Szybko się odwracam i pokazuję mu, że ma usiąść.
W lustrze widzę jak szczerzy się do mnie. Szybko się odwracam i pokazuję mu, że ma usiąść.
- Pomyślałem, że bokserki będziesz chciała zdjąć sama, więc je zostawiłem- powiedział siadając na łóżku.
- Dobrze myślałeś- powiedziałam siadając obok niego i przegryzając wargę. Wiem jak to na niego działa. Za każdy razem gdy to przy nim robię ten się wzdryga i zaczyna szybciej oddychać.- Ale zanim zdejmę Ci bokserki i zacznę zabawę muszę Cię do niej przygotować- David spojrzał na mnie pytająco, gdy sięgnęłam po poduszkę i ściągnęłam z niej poszewkę.- Zawiążę Ci oczy, a potem Cię zwiążę- wyciągnęłam z pod łóżka sznur, który znalazłam w kuchni.- Nie bój się, to nie będzie bolało- nachyliłam się mu do ucha i szepnęłam po czym przejechałam palcem wskazującym po jego torsie i zatrzymałam się przy gumce bokserek. Lekko ja odchyliłam i puściłam szybko. Oczywiście na Davidzie zrobiło to takie wrażenie, jakbym powiedziała, że chcę go teraz i tutaj.
- Więc od czego zaczynamy?- jego głos był cichszy, a oddech strasznie przyśpieszony.
Usiadłam za nim na łóżku. Powoli i seksownie złożyłam poszewkę na pół i zaczęłam mu ją wiązać z tyłu głowy tak, że teraz nie widział już nic. Wstałam z łóżka i kazałam mu położyć się i unieść ręce w górę. Nachylałam się nad nim tak, że moje włosy muskały jego twarz. Przywiązałam mu jedną i drugą rękę do szczebelków łóżka i ruszyłam ku nogom. Je zawiązałam nieco mocniej, by czasem czegoś nie wyrwał.
- Teraz mógłbyś otworzyć oczy, ale niestety masz je zasłonięte, więc nici z napawania się widokiem moich piersi- uśmiechnęłam się w stylu jędzy i wyciągnęłam spod łóżka miód i łyżeczkę.- Będziesz trochę się lepił, ale to nic. Wszystko zliżemy.
David zaczął warczeć i ruszać biodrami w górę i w dół. Chyba nie może się już doczekać, a mi tak przyjemnie się patrzy na widok uwiązanego chłopaczka, który zaraz przejdzie piekło.
- Nie możesz się odzywać!- warknęłam na niego, a on zrobił smutną minę.- Przecież nie chcemy aby ktoś nas usłyszał.
Usiadłam na nim okrakiem czując jego wzwód i odkręciwszy słoik z miodem oblizałam łyżkę. Nawet nie wiem po co ją ze sobą wzięłam, skoro miód mogę na niego wylać prosto ze słoika.
- Teraz poczujesz na swojej skórze miód, który potem zostanie z Ciebie zlizany. Podoba Ci się?- zapytałam powoli przechylając słoik. David pokiwał głową i oblizał wargi.
Ze słoika zaczął wylewać się miód wprost na jego klatkę piersiową. Najlepsze jest to, że David serio myśli, że mogłabym mu to wszystko lizać. Wstałam z niego i powoli wylewałam miód wzdłuż jego klatki piersiowej. Dotarłam do brzucha i lekko ściągnęłam mu bokserki odsłaniając włosy łonowe. Tam wylałam resztę miodu.
- Mam nadzieję, że Ci się podoba, bo to jeszcze nie koniec- sięgnęłam po woreczek z psią karmą i wysypałam zawartość na chłopaka.
- Hej, co to?- zapytał podnosząc głowę.
- Płatki, przecież nie będę tak tego lizać, wolę coś jeszcze zjeść.
- Aaa, no spoko- wyszczerzył się, a ja przewróciłam oczami.
- Idę się przebrać, zaraz wracam- nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju i udałam się na szybkie poszukiwanie psa.
Oczywiście nie musiałam długo go szukać, gdyż wystarczyło tylko wyjść na zewnątrz i udać się do jego jakże pięknej budy. Zachęcać też go nie trzeb było. Poszedł za mną jak tylko pomachałam mu przed nosem woreczkiem z karmą. Jak dobrze, że po drodze zahaczyłam o kuchnię.
Dotarłam do pokoju i przytrzymałam psa, bo ten od razu rzucił się w stronę łóżka.
- Hej, hej!- zawołał David.- Słyszę psa! Kto tutaj wszedł?
- To tylko ja, nie wrzeszcz tak- uciszyłam go.- Pies warczał pod drzwiami, musiałam go wpuścić. Chyba ma tutaj swoją siedzibę.
- On nie ma tutaj swojej siedziby! On zaczął warczeć bo mnie nie lubi!- krzyknął spanikowany i zaczął się wyrywać.
- Serio?- zapytałam tonem słodkiej idiotki i momentalnie puściłam psa. Ten szybko rzucił się na łóżko i zaczął zjadać karmę. David zaczął krzyczeć, więc szybko pobiegłam do łazienki po jego koszulkę, zwinęłam i u wsadziłam mu w usta.- Teraz słuchaj co mam Ci do powiedzenia. Kiwnij raz głową na znak, że rozumiesz- chłopak kiwnął szybko głową, a ja uśmiechnęłam się złośliwie i kontynuowałam.- Więc tak. Po pierwsze jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie kotkiem to nie będę patrzeć, że ktoś stoi obok, tylko zdzielę Cię przy wszystkich, rozumiesz?- kiwnął powoli głową, a ja uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.- Po drugie, nie jestem jakąś tanią dziwką jak koleżaneczki Twojej dziewczyny, więc nie próbuj mnie poderwać, bo Ci się nie uda. Po trzecie- nachyliłam się i szepnęłam mu ostro do ucha.- Jeśli jeszcze raz ktoś z Twojej bandy tknie Chrisa to obiecuję, że osobiście zgniotę Ci i innym jaja. Kumasz?
David pokiwał głową, a pies zjadł już całą karmę rozsypaną po chłopaku i zabrał się za zlizywanie miodu. Aż dziwne, że go lubi. Stanęłam przy oknie i obserwowałam całe zajście śmiejąc się pod nosem, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Chris?- szepnęłam sama do siebie widząc jego numer.- Cześć kocie- powiedziałam, ale gdy odpowiedział mi ktoś inny od razu stanęłam wryta. Okazało się, że po drugiej stronie nie jest Chris, tylko Darren!- Ale zaraz... Jak to? Okej. Zaraz będę.
Spojrzałam na Davida pękającego ze strachu przed psem, który tak ładnie na nim siedział i warczał. Bez zastanowienia podeszłam do łóżka i pogłaskałam Davida mrucząc słodkie pożegnanie po czym szybko wybiegłam z pokoju udając się na zewnątrz, by szybko dotrzeć do domy swojego przyjaciela.
____________________________________________________________________________
No i wreszcie go napisałem! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że udało mi się odzyskać większą część tekstu. Pewnie nie wiecie o co chodzi, ale to tam kit. Pisałem rozdział i prąd wyłączyli na całej ulicy i taka trochę dupa... Ale! Jest, więc możecie czytać.